"Pierwszy Ogrodnik" - Witold Pawłowski (Polityka)
"Pierwszy Ogrodnik"
Cesarz Japonii w Polsce, nasz korespondent u cesarza w Tokio
- Witold Pawłowski - Polityka nr 28 (2358), 13 lipca 2002
W starym pałacu cesarskim w Kioto - w jednym z centralnych pawilonów - podłoga
pomalowana jest w chmury. To ponad nimi zwykli unosić się cesarze Nipponu, istoty
boskie, nie z tego świata. Cesarz Hirohito, po straszliwej wojnie i jeszcze
straszniejszym jej zakończeniu, został brutalnie sprowadzony na ziemię. Stał
się istotą ludzką, w dodatku na utrzymaniu państwa. Jego syn, dzisiejszy cesarz
Akihito, zaakceptował i chyba nawet polubił to nowe, ziemskie miejsce cesarzy.
Wszystko co związane z cesarzem organizowane jest z podwójną japońską zapobiegliwością
i szczegółowością. Mniej więcej na dwa miesiące przed spodziewaną audiencją
zostałem poproszony o sporządzenie ewentualnych pytań do cesarza. Z tym że cesarzowi
nie można zadawać pytań, nie dopuszcza tego dworski protokół - zostałem od razu
uprzedzony. Zresztą również odpowiedzi na te nie zadane pytania nie mogły być
cytowane, tego również nie dopuszczają reguły. Pytania, co najwyżej dopomogłyby
monarsze, gdyby chciał którąś z kwestii sam poruszyć w rozmowie - wyjaśniono.
Na prośbę pałacu uzupełniałem także mój życiorys, bo w pierwszej wersji wydał
się zbyt lakoniczny (za mało zasług), a zdjęcie przesłane drogą elektroniczną
musiało być uzupełnione zdjęciem w naturze. Denerwowałem się, jakbym ubiegał
się o pierwszą pracę, ale na szczęście pałac poczuł się usatysfakcjonowany:
został ustalony termin - prowizoryczny, a później ostateczny. Te zawiłości etykiety
łatwiej zrozumieć, jeśli się uświadomi, że Akihito jest sto dwudziestym piątym
z kolei cesarzem najstarszej dynastii świata. Takiej ciągłości tradycji, również
w dziedzinie pałacowego obyczaju, nie ma żaden inny dwór na świecie. Początki
dynastii - od pierwszego cesarza Jimmu do czternastego Chuai - giną w mroku
legendy. Dopiero piętnasty, Ojin, jest postacią uznaną za w pełni historyczną,
władającą na przełomie IV i V w. Różne szkoły historyczne prowadzą na temat
praprzeszłości cesarskiej odwieczne polemiki, ale od panowania dwudziestego
dziewiątego cesarza Kimmei (509-571) obowiązują już sztywne daty. Piętnaście
razy w historii dynastii rządziły cesarzowe.
Droga na ziemię
We wrześniu 1945 r. sto dwudziesty czwarty cesarz Hirohito (który do annałów
przeszedł jako cesarz Showa) pisał do 12-letniego wówczas Akihity, przytłoczony
wojenną klęską, że Japonia w przeszłości przykładała zbyt wielką wagę do siły
oręża, a zaniedbała siłę nauki. Wcześniej deklarował, że jeśli jego śmierć ma
być ceną za zakończenie wojny, to gotów ją zapłacić. Powojenna konstytucja,
skrojona przez gen. Douglasa MacArthura, ustanowiła cesarza jako symbol państwa
i jedności narodu, pozbawiając go jednak jakiejkolwiek władzy wykonawczej. Amerykańscy
okupanci uznali, że Japonia z przetrąconym kręgosłupem, zagubiona, upokorzona,
potrzebuje cesarza jako symbolu ciągłości, ale cesarza w dużej mierze ubezwłasnowolnionego,
pozbawionego wpływu na politykę (po błędach, jakie w przeszłości popełnił).
Cesarz należącego do państwa. W ślad poszła konfiskata majątku rodziny cesarskiej
- wszystkich dóbr ruchomych i nieruchomych. Konstytucja nakazała, że cesarz
nie ma prawa do własności prywatnej. I tak już zostało.
Trzyletni Akihito, zgodnie z tradycją, opuścił dom rodzicielski oddawany pod
opiekę kolejnych niań i guwernantów. Najtrudniejsze miesiące wojenne spędził
na prowincji. Tokijski pałac spłonął, został obudowany dopiero pod koniec lat
60. W 1959 r., już jako następca tronu, na korcie tenisowym Karuizawa po raz
pierwszy zobaczył Michiko Shodę. Należała do jednej z najpierwszych japońskich
rodzin, bogatych przemysłowców z dużymi tradycjami kulturalnymi, ale mimo wszystko
nie z takich kręgów cesarze zwykli dobierać małżonki. Ślub z Michiko - poprzedzony
wielką narodową dyskusją - był kolejnym etapem schodzenia japońskiego cesarstwa
na ziemię. A jeszcze bardziej wszystko to, co w tym małżeństwie nastąpiło. Michiko
zrywając z tradycją postanawia mieć normalną rodzinę: wykarmiła trójkę dzieci,
zostawiła je przy sobie, wychowali je razem. Co cesarskim dzieciom w sumie dobrze
zrobiło - komentuje głos ludu. Głos ludu (każda starsza Japonka to potwierdzi)
uważa, że "Michiko poświęciła się dla cesarza", wniosła świeżą krew, uczłowieczyła
sztywną instytucję. Kroczy dwa kroki za cesarzem, to akurat nie z powodu etykiety,
ale własnego wyboru "tradycja w sercu, nowoczesna w myśli i działaniu" - jak
mówi o cesarzowej wielki marszałek dworu pan Watanabe. Akihito wstąpił na tron
w 1990 r., w stosunkowo późnym wieku, mając 57 lat. Intronizację poprzedził
bardzo bolesny okres choroby ojca, utrudniającej mu, po ponad 60 latach panowania,
pełnienie cesarskich obowiązków. Wówczas też zaczęły podnosić się głosy podważające
sens utrzymywania monarchii. Energiczny cesarz Akihito odwrócił notowania opinii:
dziś ponad 80 proc. Japończyków wyraża się pozytywnie o swojej monarchii. Notowania
nowej pary cesarskiej znacznie ugruntowała pełna współczucia postawa podczas
tragicznego trzęsienia ziemi w Kobe w 1995 roku. Starali się wówczas dotrzeć
wszędzie, podtrzymać na duchu ludzi dotkniętych klęską, niczym ktoś bliski,
ktoś z rodziny. Bardzo dobrze zdali ten egzamin.
Pałacowy kwintet
Najstarsze pokolenie, które jeszcze uczyło się w szkole o cesarzu jako osobie
boskiej, utrzymuje do cesarstwa stosunek bardzo emocjonalny. To głównie ono,
machając chorągiewkami z czerwonym słońcem, zapełniało trasę przejazdu cesarskiej
pary podczas tegorocznego święta sadzenia drzew. Oprócz obowiązków protokolarnych
"symbolu państwa" to jeden z trzech żelaznych punktów wyjazdowych w kalendarzu
cesarza, obok uczestnictwa w dorocznym święcie ryb oraz młodzieżowej olimpiadzie
sportowej. Przeważnie raz do roku rusza też w podróż zagraniczną (politykę wyjazdową
cesarza ustala rząd). Do tego liczne uroczystości pałacowe. Cesarski parawan
w starym pałacu w Kioto wymienia 163 obowiązki w roku. Współczesna lista jest
niewiele krótsza. Zawiera także turniej poetycki rozgrywany od ponad 400 lat,
oraz zawody w kopaniu piłki kemari (kopie się ją po trzy razy dokładnie na wysokość
czterech metrów), który to sport przywędrował 1470 lat temu z Chin wraz z buddyzmem.
Pałac jest żywą przechowalnią tradycji. Cesarska ochrona ćwiczy kendo - sztukę
walki na kije, oraz kyudo, sztukę strzelania z antycznego łuku. Dworscy muzycy
kultywują gagaku, wytworną muzykę sprowadzoną przed dwoma tysiącami lat z Chin
i Korei, a cesarz zawsze się, gdy z którejś z wizytowanych prefektur przywiezie
nowe utwory albo sztukę grania nieznaną w Tokio. Sam cesarz gra na wiolonczeli,
cesarzowa jest całkiem dobrą pianistką, a razem z dziećmi tworzą doborowy kwintet.
Cesarzowa hoduje jedwabniki, a jedwab służy do restauracji starych pałacowych
tkanin. Prowadzi kampanię wśród rodziców, aby czytali książki swoim dzieciom,
sama napisała kilka książek dla najmłodszych. Cesarz ma swoje poletko ryżu i
co roku - od sadzonek aż po żniwa osobiście dogląda wszystkiego, zgodnie z tradycją
przodków i praprzodków. Z zamiłowania i zdobytej wiedzy jest biologiem i ichtiologiem,
współautorem japońskiego atlasu ryb. Szczególnie zajmuje się byczkami, małymi
rybkami szybko reagującymi na zmiany środowiska, co sprawia, że stanowią świetny
materiał badawczy. Podobnego materiału dostarcza także najbliższe otoczenie:
110 hektarów zieleni wokół cesarskiego pałacu w samym sercu Tokio - prawdziwa
oaza na bezbrzeżnej pustyni z betonu. - Cesarz lubi wstawać wcześnie i po szóstej
zaglądać do parku - mówi wielki marszałek dworu pan Watanabe. Ale to sekret
stanu - uśmiecha się.
To chyba najbardziej surrealistyczne miejsce ośmiomilionowej stolicy: całkiem
spore zagajniki, poletka ryżowe, inspekty, sadzawki z czerwonymi karpiami, przystrzyżone
ogrody shibui, powściągliwego piękna, gdzie zmieniają się kolory liści, ale
kształty drzew pozostają od stuleci takie same. Aby tak właśnie było, dba cała
armia wolontariuszy, przeważnie starszych pań, które na całodniowych dyżurach
z pietyzmem przycinają, grabią, wyrównują, z czystej miłości do monarchii. Co
pięć lat cesarz zarządza spis pałacowej fauny i flory oraz badania środowiskowe
pozwalające ustalić, jaki ma na nią wpływ tokijski moloch. Wyniki nie są niestety
zachęcające.
Ta wyspa zieleni to chyba największy luksus otaczający cesarza. Również w sensie
wymiernym. W latach 80. - czyli epoce, gdy japońska gospodarka pęczniała niczym
bańka mydlana, kiedy ceny okolicznych nieruchomości podwajały się co kilkanaście
miesięcy - szacowano, że gdyby te hektary w centrum pokroić na działki budowlane,
warte byłyby w sumie tyle, ile cała Kalifornia. Później bańka pękła, ceny spadły
na łeb na szyję, ale luksus pozostał luksusem. W jawnym kontraście do pałacowych
wnętrz o ascetycznym wystroju, co też doskonale mieści się w tradycji. Jaki
byłby sens ozdabiać ściany, kiedy przez te wielkie okna mamy widok na ogrody
- tłumaczy wielki marszałek Watanabe.
Pan Watanabe jest jednym z siedmiu marszałków, osobistych sekretarzy cesarza,
a cesarzowa Michiko ma sześć wspierających ją dam dworu. Należą do Urzędu Dworu
Cesarskiego, instytucji państwowej zatrudniającej 1100 osób i zajmującej się
wszystkim co cesarskie. Urząd opiekuje się również licznymi zabytkami, między
innymi w Kioto , starej stolicy. Kiedyś należały do cesarzy, po wojnie zostały
znacjonalizowane. Cesarz jest na garnuszku państwa, z coroczną pensją ustanawianą
przez parlament na kolejne trzy lata. 7 mld jenów (dolar to ok. 130 jenów) oraz
11,9 mld na utrzymanie Urzędu Dworu pozwala związać koniec z końcem, ale też
wydatki są znaczne. Urząd Dworu ma bowiem zamiłowanie do perfekcji. Program
pobytu cesarza poza pałacem jest rozpisany z dokładnością co do minuty. I jak
jest napisane, że jazda samochodem zajmie siedem minut, to zajmie dokładnie
tyle. Dworski styl organizacji można było zaobserwować podczas cesarskiej wizyty
w prefekturze Yamagata na tegorocznym święcie sadzenia drzew. Opis podróży,
wystąpień, powitań, przejazdów, z dokładnymi planami sytuacyjnymi, zajmował
grubą książkę. Program cesarskiej podróży do środkowej Europy, w tym do Polski,
zawiera się w czterech tomach. A cesarska para, wraz z świtą i dziennikarzami,
rusza w nią dwoma Boeingami.
Para w telewizji
Cesarz nie wypowiada się publicznie na tematu polityczne. Kwestie te nie mogą
być także poruszane w rozmowach, jakie prowadzi podczas spotkań i audiencji.
Otoczenie podkreśla, że cesarz jest osobą bardzo dobrze poinformowaną w kwestiach
krajowych i zagranicznych, ale w większość wiedzy musi zachować dla siebie.
Może dlatego przypomina trochę "wielkiego niemowę". Nawet w relacjach telewizyjnych
ze spotkań wyłączony jest głos i zastąpiony podkładem muzycznym. Byłby to kolejny
etap cesarskiego schodzenia na ziemię? Niewiele go zapowiada.
Ustami cesarza bywa pan Watanabe. Ale i on, mimo postawy życzliwej otwartości,
ma swoje ograniczenia. Czy cesarz interesuje się piłką nożną? - pada pytanie.
Owszem, bardzo - odpowiada pan Watanabe. A której drużynie, oprócz japońskiej,
kibicował? W tej akurat kwestii jego cesarska wysokość nie zechciał się wypowiedzieć
- odpowiada pan Watanabe. To przykład klasycznej konwersacji.
Młodzi mają do cesarskiej pary stosunek bardziej prozaiczny. Dla nich są przede
wszystkim "tą miłą uśmiechniętą parą z telewizji", znaną z rozlicznych uroczystości,
rozdań nagród, koncertów, przecięć wstęg czy tradycyjnego noworocznego spotkania
transmitowanego sprzed cesarskiego pałacu. Otoczeniu bardzo zależy na budowaniu
wizerunku cesarza, który nie chowa się za chryzantemową kurtyną, ale przebywa
blisko ludzi i ich spraw. - Cesarz zawsze podkreśla, że woli spotykać ludzi,
niż odwiedzać miejsca - mówi wielki mistrz ceremonii pan Karita. Ale też telewizyjny
rodzaj popularności niesie za sobą rozczarowanie, że tak naprawdę niewiele wiadomo,
jacy oni są, a w każdym razie dużo mniej niż o wszystkich innych sławach z ekranu,
którym zagląda się nawet do sypialni.
Tymczasem prywatność dworu cesarskiego oddzielona jest bardzo szczelną zasłoną.
"My nie jesteśmy Windsorami" - podkreślają ludzie z otoczenia. Mają na myśli
przede wszystkim to, że rodzina cesarska wywiązuje się z nałożonych na nią przez
los i ojczyznę obowiązków bez większych zawirowań, ale i fakt, że najbliżsi
współpracownicy mają zdecydowanie wyższe poczucie lojalności i dyskrecji. Rzecz
jasna, do mediów przeciekały rozmaite historie związane z księżniczką Masako,
żoną następcy tronu, którą dziennikarze chcieli koniecznie obsadzić w roli japońskiej
Diany - ofiary intryg i protokołu. Ostatnio zmienili ton i donoszą, że to podobno
rodzina księżniczki zadziera nosa na dworze.
Jest też oczywiście inny temat dyżurny, choć mocno na wyrost: czy wobec braku
męskiego potomka w drugim pokoleniu na cesarskim tronie zasiądzie kiedyś kobieta.
Zapytane o to otoczenie cesarza natychmiast zmienia temat rozmowy. Ale miejscowi
koledzy dziennikarze pytani, o co spytaliby cesarza, podpowiadają jak jeden
mąż: czy bardzo czeka na wnuka? Niestety, jak się rzekło, cesarzowi nie zadaje
się pytań.
Witold Pawłowski - Polityka nr 28 (2358), 13 lipca 2002